Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mąka gryczana. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mąka gryczana. Pokaż wszystkie posty

piątek, 2 stycznia 2015

Urodzinowe ciasto imbirowe z gruszkami i tahiną.



Pierwsze primo! ma dziś dwa lata!

Ciasto przed chwilą wyjechało z piekarnika. Po domu biegają Córki z bratankami. 
Na ramieniu wierzga trzymiesięczny Synek i z zaciekawieniem obserwuje harce starszej dzieciarni.
Jest chaos.
Jest dobrze.

Przez te dwa lata diametralnie zmieniła się moja wiedza na temat zdrowego odżywiania. I teraz wiem, że zdrowy produkt nie dla każdego jest zdrowy tak samo i równie dobrze może szkodzić.
Wiem, że ze zdrowego produktu można przyrządzić niezdrowe danie, bo trzeba wiedzieć jak się z nim obchodzić.
Często też jest tak, że ze zdrowych produktów organizm nie zaczerpnie tego bogactwa jakie zawierają, bo trzeba je najpierw specjalnie przygotować, żeby wartości odżywcze były dla niego biodostępne.

Wielką sztuką jest gotowanie. Żeby potrawy nie tylko smakowały ale i odżywiały. Mam wrażenie że odkryłam dopiero wierzchołek góry lodowej. A moje gotowanie z blogowaniem trwa już przecież dwa lata!

Ciasto, które osłodzi nasze świętowanie, zainspirowane jest tym z COOLmagu, autorstwa Kasi.
Wersja bezglutenowa i bezorzechowa.
Pyszna. Właśnie wciągam drugi kawałek!

Ciasto imbirowe z gruszkami i tahiną.
4 gruszki
sok z połowy cytryny
125 g miękkiego masła
50 g tahiny
150 g cukru trzcinowego
3 jajka
100 g mąki ryżowej
75 g mąki gryczanej
1 łyżka startego świeżego imbiru
1/2 łyżeczki kardamonu
1/2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka bezglutenowego proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej

Gruszki obieramy, przekrajamy na pół, nacinamy wzdłuż i zalewamy sokie z cytryny.
Odstawiamy.
Blaszkę (kwadratową do brownies, albo mniejszą prostokątkną) smarujemy masłem i wysypujemy mąką.
Masło, tahinę, cukier i jajka miksujemy.
Mąkę, suche przyprawy, sodę i proszek do pieczenia mieszamy dokładnie.
Łączymy składniki suche i mokre niedbale, dodając na tym etapie imbir.
Wykładamy gęste ciasto na blaszkę, na nim układamy gruszki. Będzie się wydawało, że ciasta jest za mało, ale spokojnie - urośnie.
Pieczemy w 170st C przez 40 minut.

Smacznego!


sobota, 20 grudnia 2014

Idealne bezglutenowe pierniczki daktylowe.



Natchniona przepisem Szalonej Marchewki z najnowszego magazynu COOLmag zrobiłam, wraz z Córkami, pierwsze bezglutenowe pierniczki w swojej karierze kuchennej. I wyszły przepyszne!
(przy okazji - w tym samym numerze znajdziecie artykuł o tym jak leczyć się naturalnie z pomocą tego, co można znaleźć we własnej kuchni).

Orzechy, które są w oryginalnym przepisie, pominęłam ze względu na Młodszą Córkę i Synka. Miód zastapiłam melasą buraczaną, bo poczytałam ostatnio o miodzie więcej i podgrzewanie go nie tylko powoduje utratę jego cennych właściwości, ale może być szkodliwe w większej ilości. W piernikach jest trochę więcej niż dwie łyżki, więc zdecydowanie podmieniłam miód na coś innego, równie słodkiego, co można podgrzewać.

Podobnie jest z orzechami i pestkami, zawierającymi tłuszcze nienasycone. W wyniku podgrzewania tłuszcze utleniają się i powstają toksyczne transy, więc taka na przykład mąka migdałowa do pieczenia się nie nadaje. I trochę to kurna chata męczy. Co chwilę dowiaduję się, że to, co uważałam za zdrowe do tej pory i świetnie nadające się jako zamiennik dla mąki pszennej, wcale takie super nie jest. Zwariować można od tego co wydawało się że można, a potem okazuje się że jednak nie można. Człowiek całe życie się uczy i dalej nic nie wie. O!

Dobrze, ponarzekałam sobie, to się pochwalę że choinka już ubrana, chociaż kompletnie nie wiem co będziemy jeść na Wigilię i w Święta. I dobrze że jeszcze nie tak dawno przechodziłam syndrom wicia gniazda. Dzięki Synkowi generalne porządki można powiedzieć że odbębnione. Nie ważne że ponad dwa miesiące temu!


Przy okazji, w tym przedświątecznym pomieszaniu z poplątaniem składam Wam wszystkim najpiękniejsze życzenia świąteczne! Niech Boże Narodzenie będzie pełne! Nawet jeśli za oknem wciąż jesień :)

Zapraszam na daktylowe pierniczki!

1 i 1/2 szklanki mąki jaglanej
1 i 1/2 szklanki mąki gryczanej + tyle ile weźmie ciasto
2 duże jajka
1/2 szklanki cukru
1/2 szklanki daktyli
1/3 szklanki melasy z buraków
przyprawa do pierników bez dodatku mąki i cukru
1 łyżeczka sody oczyszczonej
100 g roztopionego i ostudzonego masła

Daktyle zalać na chwilę wrzątkiem, odcedzić i zmiksować na krem.
Suche składniki mieszamy ze sobą dokładnie, dodajemy daktyle, melasę i jajka. Pod koniec wyrabiania dodajemy masło. Wyrabiamy ewentualnie dosypując jeszcze mąki gryczanej jeśli ciasto się klei.
Dzięki temu że masło dodaliśmy na końcu, ciasto nie powinno zbytnio przyklejać się do stolnicy i wałka, ale delikatnie podsypujemy je mąką przed wałkowaniem. Dalej postępujemy tak jak z tradycyjnymi pierniczkami - wałkujemy na grubość ok. 5 mm, wycinamy dowolne kształty i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180st. C przez około 10-11 minut, bez termoobiegu.
Studzimy na kuchennej kratce i powstrzymujemy się żeby nie zjeść wszystkich na raz!





czwartek, 2 stycznia 2014

Gryczane ciasto urodzinowe.


Dokładnie rok temu opublikowałam pierwszego posta.
Moja filozofia gotowania - jeśli można tak to nazwać - wiele się nie zmieniła. Bardziej rozwinęła.
Blogowanie skłoniło mnie do czytania jeszcze więcej, poszukiwania przepisów, gotowania, próbowania, poznawania nowych produktów spożywczych i eksperymentowania.

Założenie bloga było najlepszą rzeczą jaką dla siebie zrobiłam w zeszłym roku. I pisząc pierwszego posta nawet nie spodziewałam się ile dobra wydarzy się w najbliższym czasie. Kolejne spotkania z Opolską Blogosferą, potem pierwsze inicjatywy, pierwsza Żarłostacja, potem kolejne mniejsze i większe imprezy z drugą Żarłostacją na czele. Stowarzyszerze Opolskiej Blogosfery Kulinarnej i piękne zakończenie roku COOLmagiem i Kulinarną Krainą Świętego Mikołaja :)

Dzięki blogowaniu poznałam mnóstwo niesamowitych, twórczych i otwartych ludzi. Z którymi da się zrobić wszystko. I chce się robić to wszystko :)

Z końcem ubiegłego roku wyeliminowaliśmy całą rodziną pszenicę z naszej diety i na pierwsze urodziny bloga upiekłam czekoladowe ciasto z mąką gryczaną. I dopiero jedząc je zorientowałam się, że przecież Pierwsze primo! zaczęło się od blinów gryczanych, bezpszennych, proroczych! :)

Lubię połączenie gryki z czekoladą, co można bardzo łatwo zauważyć przeglądając moje posty. Są już trufle gryczane, babka i brownie. Jeśli używamy kaszy niepalonej w końcowym efekcie jest bardzo mało odczuwalna albo wcale. Ostatnio trafiłam na mąkę gryczaną firmy melwit, która jest biała, o delikatnym gryczanyma aromacie. Tej użyłam do swojego ciasta. Takiego na bogato - z sześcioma jajami, na podstawie przepisu na ciasto czekoladowe z Kuchni francuskiej na co dzień i od święta, B. Buczmy i B. Bonik. 

Gryczane ciasto czekoladowe na bogato.
6 jaj
120g cukru trzcinowego
1 łyżeczka esencji waniliowej
200g mlecznej czekolady
200g suszonych owoców posiekanych (np. morele, jabłka, gruszki, rodzynki, żurawina)
120g mąki gryczanej (w oryginale 200g mielonych orzechów)

Czekoladę rozpuszczamy w wodnej kąpieli.
Żółtka ucieramy z cukrem i wanilią na puszystą masę. Białka ubijamy na sztywno, łączymy z żółtkami i ostudzoną czekoladą.
Mąkę mieszamy z suszonymi owocami i dodajemy do masy czekoladowej - delikatnie łączymy do uzyskania jednolitej konsystencji.
Pieczemy przez 40 minut w 170st C, w keksówce wyłożonej papierem do pieczenia.
Po wystudzeniu posypujemy cukrem pudrem i zjadamy, najlepiej z ulubioną domową konfiturą. My zjadamy z galaretką z czerwonej porzeczki.
Jeszcze lepsze jest na drugi dzień.

Smacznego!





środa, 6 lutego 2013

Jedz i biegaj: Naleśniki truskawkowe z ośmiu ziaren.

Jutro tłusty czwartek. Wypadałoby włączyć się do wszechblogowokulinarnej akcji pt. 'Pączki i faworki'.
Ale Pierwsze primo! się wyłamuje, poniekąd ;)
Pączki zje, ale nie usmaży, bo nie umie. Próbowało nie raz, ale albo wyszły zakalce, albo płaskie opadłe nie-wiadomo-co.
:)
W naleśnikach też nie jestem prymusem, ale jest coraz lepiej. Próbuję i uczę się bo Mąż i Córki bardzo je lubią. Więc dzisiaj będą pancakes. Ale inaczej. Wg Scotta Jurek'a.
Szczerze mówiąc nie wszystkie przepisy z jego książki są do odtworzenia u nas bez modyfikacji, a może są tylko ja nie wiem jak dotrzeć do produktów - bo niekoniecznie jestem przekonana do kupowania jedzenia przez Internet.
W każdym razie pancakes z ośmiu ziaren, bez jaj da się zrobić. Wystarczy mieć zamiłowanie do monitorowania stoisk ze zdrową żywnością w sklepach w swojej okolicy :) serio.
Wszystkie składniki których użyłam kupiłam w promieniu jednego kilometra od własnego domu. W okolicznym PSS Społem (tak jeszcze istnieją!) i w Polo Markecie. W tych sklepach kupuję głównie mąki, siemię lniane, ekspandowany amarantus, płatki owsiane, orkiszowe etc.

Jeśli trudno będzie Wam znaleźć którąś z mąk z przepisu, zmiksujcie po prostu w blenderze wybrane ziarna czy to w postaci kaszy, czy płatków.
Rolę spoiwa odgrywa w nich zmielone siemię lniane.


Dla biegacza takie naleśniki są kapitalną dawką węglowodanów i białka, świetnie nadają się do posilenia przed jak i podczas treningu.
W smaku są inne, niż tradycyjne pancakes, trochę zaskakujące - to do przewidzenia ze względu na różnorodność składników... Ale są smaczne, nie są cieżkie, tak jak się tego spodziewałam, nawet ze zmniejszoną ilością proszku do pieczenia. Szczerze polecam, bo to zdrowsza, bardziej odżywcza alternatywa ;)

Naleśniki truskawkowe z ośmiu ziaren
1/4 szklanki mąki orkiszowej
1/4 szklanki mąki gryczanej
1/4 szklanki mąki pszennej razowej
1/4 szklanki mąki owsianej
1/4 szklanki mąki jaglanej
1/4 szklanki mąki żytniej
1/4 szklanki mąki jęczmiennej (nie miałam, zastąpiłam amarantusową)
1/4 szklanki mąki kukurydzianej
1/4 szklanki zmielonych ziaren lnu lub szałwii hiszpańskiej (dałam len)
2 łyżeczki proszku do pieczenia (dałam jedną)
1/2 łyżeczki soli morskiej
2 szklanki mleka (Scott - weganin proponuje ryżowe, ja dałam krowie)
3 łyżki oliwy z oliwek (wg mnie zbyt intensywna w smaku - dałam olej rzepakowy)
2 łyżki syropu z agawy lub klonowego (dałam 2 łyżki cukru trzcinowego, można dać też miód)
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1 1/2 szklanki pokrojonych mrożonych lub świeżych truskawek (pominęłam)
olej kokosowy do smażenia - ale może być jakikolwiek mamy w domu ;)

do podania: to z czym lubimy jeść naleśniki, u nas był miód i domowe powidła śliwkowe.


Wsypujemy wszystkie rodzaje mąki, siemię lniane, sól i proszek do pieczenia do miski, dokładnie mieszamy.
Dodajemy mleko, oliwę, syrop/cukier, wanilię, i znów dokładnie mieszamy. Następnie delikatnie należy wmieszać truskawki.
Nabieramy ciasto chochelką do zupy, tak aby zajęło 3/4 jej pojemności. 
Smażymy na niewielkiej ilości rozgrzaneg oleju aż spód naleśnika się zarumieni a na wierzchu pojawią się bąble, wtedy przewracamy naleśnik na drugą stronę i jeszcze krótko dosmażamy :)


Ps. policzyłam ile mi wyszło naleśników z tej porcji ale już zapomniałam :) w każdym razie najedliśmy się wszyscy :)



środa, 2 stycznia 2013

z miłości... :)

Witam :)

Moim noworocznym postanowieniem było znalezienie motywacji do rozpoczęcia blogowego tworzenia.

I konsekwentnego trwania w nim.
A że najbliżej mi do słomianych zapałów, mam ogromną nadzieję, że świeżo poznana opolska brać blogerska pomoże mi palić się dłużej ;)

Inspiracją do powstania tego bloga jest miłość do mojego męża i naszych córek, których lubię odżywiać zdrowo. W mojej kuchni nie znajdziesz żadnych instantów. No, ewentualnie gdzieś tam zawieruszy się ekspresowa niemowlęca kaszka na leniwą kolację... W każdym razie, staram się, aby nasze posiłki były po pierwsze (primo ;) ) wartościowe. Bo przecież nie chodzi o to tylko żeby jeść, ale przede wszystkim - odżywiać się.


Jako że po świętach i imprezie noworocznej nie zdążyliśmy zrobić jeszcze zakupów, dzisiejszy obiad był prosty. Coś z niczego :) 


Przepis od Liski.


Bliny gryczane:100 g mąki gryczanej200 ml mleka, lekko ciepłego15 g świeżych drożdży (lub łyżeczka drożdży instant)1 jajko1 łyżeczka soliszczypta czarnego pieprzuolej do smażeniaWszystkie składniki zmiksowałam. Potem stwierdziłam że będzie za mało i zrobiłam ciasto z dwóch proporcji dodając jeszcze raz po tyle samo poszczególnych składników ;) Po niecałej godzinie ciasto było już porządnie wyrośnięte, konsystencją przypominało gęstą śmietanę i było przy tym dość elastyczne.Smażyłam na rozgrzanym oleju nakładając porcje dużą łyżką. Dzięki temu że ciasto było elastyczne bardzo łatwo formowało się równiutkie okrągłe placuszki :)

Blinów wyszedł wielki stos. Zajadaliśmy się nimi z prostym sosem jogurtowo-czosnkowo-ziołowym, który zrobiliśmy z tego co znaleźliśmy ;) Nawet nasze małe blw (co to jest?) chętnie zjadło - dla niej oczywiście pierwszą partię usmażyłam bez dodatku soli.


Mimo swej prostoty bliny są smacznym i pożywnym daniem. Można je podawać w towarzystwie wielu innych dodatków, to akurat zależy od naszej wyobraźni bądź zawartości lodówki. Na lekkostrawny, poświąteczno-sylwestrowy obiad - jak najbardziej.
A kasza gryczana ma w sobie tyle dobroci - witamin, składników mineralnych, działa rozgrzewająco i smakuje wyśmienicie :)