Witam :)
Moim noworocznym postanowieniem było znalezienie motywacji do rozpoczęcia blogowego tworzenia.
I konsekwentnego trwania w nim.
A że najbliżej mi do słomianych zapałów, mam ogromną nadzieję, że świeżo poznana opolska brać blogerska pomoże mi palić się dłużej ;)
Inspiracją do powstania tego bloga jest miłość do mojego męża i naszych córek, których lubię odżywiać zdrowo. W mojej kuchni nie znajdziesz żadnych instantów. No, ewentualnie gdzieś tam zawieruszy się ekspresowa niemowlęca kaszka na leniwą kolację... W każdym razie, staram się, aby nasze posiłki były po pierwsze (primo ;) ) wartościowe. Bo przecież nie chodzi o to tylko żeby jeść, ale przede wszystkim - odżywiać się.
Jako że po świętach i imprezie noworocznej nie zdążyliśmy zrobić jeszcze zakupów, dzisiejszy obiad był prosty. Coś z niczego :)
Przepis od Liski.
Bliny gryczane:100 g mąki gryczanej200 ml mleka, lekko ciepłego15 g świeżych drożdży (lub łyżeczka drożdży instant)1 jajko1 łyżeczka soliszczypta czarnego pieprzuolej do smażeniaWszystkie składniki zmiksowałam. Potem stwierdziłam że będzie za mało i zrobiłam ciasto z dwóch proporcji dodając jeszcze raz po tyle samo poszczególnych składników ;) Po niecałej godzinie ciasto było już porządnie wyrośnięte, konsystencją przypominało gęstą śmietanę i było przy tym dość elastyczne.Smażyłam na rozgrzanym oleju nakładając porcje dużą łyżką. Dzięki temu że ciasto było elastyczne bardzo łatwo formowało się równiutkie okrągłe placuszki :)
Blinów wyszedł wielki stos. Zajadaliśmy się nimi z prostym sosem jogurtowo-czosnkowo-ziołowym, który zrobiliśmy z tego co znaleźliśmy ;) Nawet nasze małe blw (co to jest?) chętnie zjadło - dla niej oczywiście pierwszą partię usmażyłam bez dodatku soli.
Mimo swej prostoty bliny są smacznym i pożywnym daniem. Można je podawać w towarzystwie wielu innych dodatków, to akurat zależy od naszej wyobraźni bądź zawartości lodówki. Na lekkostrawny, poświąteczno-sylwestrowy obiad - jak najbardziej.
A kasza gryczana ma w sobie tyle dobroci - witamin, składników mineralnych, działa rozgrzewająco i smakuje wyśmienicie :)
Och, cudownie, cudownie!!! :D
OdpowiedzUsuńZapału i miłości do blogowania życzę :*
dziękuję Auroro!
UsuńNo w końcu ;-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia ;-*
Melu ;) Obyś w tej miłości trwała jak najdłużej!! Nie zrażaj się drobnymi niepowodzeniami albo tym, że czasem ta miłość wydaje się jedynie lekkim zakochaniem ;) Jak to mówią... na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie...Niech Cię poniesie i szalej w kuchni kochana!! Grzesz kulinarnie ile się da ;) A wracając do wątku kulinarnego - nigdy nie próbowałam tego typu placuszków - czas nadrobić zaległości :)) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń:) :) grzeszków kulinarnych to tu będzie raczej mało... :D
UsuńPowodzenia Amelia!A placuszki bardzo w klimatach Tatiany z Jeźdźca Miedzianego :)
OdpowiedzUsuńw głowie pomysłów masa ;)
OdpowiedzUsuńsuper ! Takie bliny to coś wspaniałego!
OdpowiedzUsuń