środa, 2 stycznia 2013

z miłości... :)

Witam :)

Moim noworocznym postanowieniem było znalezienie motywacji do rozpoczęcia blogowego tworzenia.

I konsekwentnego trwania w nim.
A że najbliżej mi do słomianych zapałów, mam ogromną nadzieję, że świeżo poznana opolska brać blogerska pomoże mi palić się dłużej ;)

Inspiracją do powstania tego bloga jest miłość do mojego męża i naszych córek, których lubię odżywiać zdrowo. W mojej kuchni nie znajdziesz żadnych instantów. No, ewentualnie gdzieś tam zawieruszy się ekspresowa niemowlęca kaszka na leniwą kolację... W każdym razie, staram się, aby nasze posiłki były po pierwsze (primo ;) ) wartościowe. Bo przecież nie chodzi o to tylko żeby jeść, ale przede wszystkim - odżywiać się.


Jako że po świętach i imprezie noworocznej nie zdążyliśmy zrobić jeszcze zakupów, dzisiejszy obiad był prosty. Coś z niczego :) 


Przepis od Liski.


Bliny gryczane:100 g mąki gryczanej200 ml mleka, lekko ciepłego15 g świeżych drożdży (lub łyżeczka drożdży instant)1 jajko1 łyżeczka soliszczypta czarnego pieprzuolej do smażeniaWszystkie składniki zmiksowałam. Potem stwierdziłam że będzie za mało i zrobiłam ciasto z dwóch proporcji dodając jeszcze raz po tyle samo poszczególnych składników ;) Po niecałej godzinie ciasto było już porządnie wyrośnięte, konsystencją przypominało gęstą śmietanę i było przy tym dość elastyczne.Smażyłam na rozgrzanym oleju nakładając porcje dużą łyżką. Dzięki temu że ciasto było elastyczne bardzo łatwo formowało się równiutkie okrągłe placuszki :)

Blinów wyszedł wielki stos. Zajadaliśmy się nimi z prostym sosem jogurtowo-czosnkowo-ziołowym, który zrobiliśmy z tego co znaleźliśmy ;) Nawet nasze małe blw (co to jest?) chętnie zjadło - dla niej oczywiście pierwszą partię usmażyłam bez dodatku soli.


Mimo swej prostoty bliny są smacznym i pożywnym daniem. Można je podawać w towarzystwie wielu innych dodatków, to akurat zależy od naszej wyobraźni bądź zawartości lodówki. Na lekkostrawny, poświąteczno-sylwestrowy obiad - jak najbardziej.
A kasza gryczana ma w sobie tyle dobroci - witamin, składników mineralnych, działa rozgrzewająco i smakuje wyśmienicie :)

8 komentarzy:

  1. Och, cudownie, cudownie!!! :D

    Zapału i miłości do blogowania życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Melu ;) Obyś w tej miłości trwała jak najdłużej!! Nie zrażaj się drobnymi niepowodzeniami albo tym, że czasem ta miłość wydaje się jedynie lekkim zakochaniem ;) Jak to mówią... na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie...Niech Cię poniesie i szalej w kuchni kochana!! Grzesz kulinarnie ile się da ;) A wracając do wątku kulinarnego - nigdy nie próbowałam tego typu placuszków - czas nadrobić zaległości :)) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) :) grzeszków kulinarnych to tu będzie raczej mało... :D

      Usuń
  3. Powodzenia Amelia!A placuszki bardzo w klimatach Tatiany z Jeźdźca Miedzianego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. w głowie pomysłów masa ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. super ! Takie bliny to coś wspaniałego!

    OdpowiedzUsuń

dzięki!