Kiedy oglądam program kulinarny Nigelli Lawson trochę nie rozumiem fenomenu jej kuchni, przy takiej ilości połproduktów jak i 'gotowców', których używa. Mimo to oglądam urzeczona i mam ochotę ugotować dokładnie to samo. Albo prawie dokładnie (bulion z torby?).
Podoba mi się jej sposób gospodarowania resztkami. Sama nie lubię wyrzucać jedzenia, ale przy mojej niekonsekwencji czy przy moim zapominalstwie, zdarza mi się to od czasu do czasu.
Ostatnio częściej, kiedy więcej eksperymentów z pieczywem, ciastem na drożdżach - ale bez pszenicy.
Taki przykład.
Znalazłam w internetach przepis na coś jak cinnamon rolls z kardamonem - z mąki żytniej i owsianej. W smaku było super.
Ale konsystencja gliniasta, przylegająca do zębów i trudna do przełknięcia. Koszmar.
I co zrobić z całą dużą blachą tego ustrojstwa?
Starsza Córka zjadła dzielnie kilka zawijasów. Nawet jej smakowały, brała do przedszkola na podwieczorek. Więc - powiedzmy - sukces.
Ale ile może przerobić czterolatek? Zostało sporo. I wtedy trafiłam na odcinek Kuchni Nigelli, w którym przygotowuje pudding z czerstwego chleba. Bosko!
Córka dostała stuningowane danie, które jej smakowało a i reszta członków rodziny zjadła ze smakiem.
Uznałam że to dobry pomysł na poświąteczne resztki. Czerstwego chleba, ale też wyschniętych pierników czy innych drożdżowych makowców. Z niczego można zrobić COŚ.
Świeżego o kremowej konsystencji, z chrupiącym wierzchem.
Wciąż smakującego świętami.
Świąteczny pudding.
250g czerstwego chleba, ciasta pokrojonego w kostkę
1/2 l mleka
125ml śmietany 12%
40g cukru (jeśli robimy tylko z chleba)
3 jajka
1/2 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżeczki kardamonu
2 łyżki cukru muscovado
Chleb umieszczamy w okrągłym naczyniu żaroodpornym o średnicy ok. 23cm.
Mleko, śmietankę, jajka, cukier i przyprawy miksujemy. Otrzymaną miksturą zalewamy pieczywo i zostawiamy na około 20 minut - do momentu aż dobrze nasiąknie i będzie miękkie.
Wierzch posypujemy dwoma łyżkami cukru.
Pieczemy w 180st. C przez 40 minut.
Zjadamy jeszcze ciepłe.