Są to pierwsze ciasteczka jakie w ogóle upiekłam. Testując nowy piekarnik, w nowym nieumeblowanym mieszkaniu, po przeprowadzce w grudniu. Żeby piękniej popękały wystawiałam je przed upieczeniem na mroźny balkon. A potem szybko toczyłam je w miseczce pełnej cukru pudru i myk do rozgrzanego piekarnika. Nawet mam gdzieś zdjęcia tych pierwszych.
Córki bardzo lubią te ciasteczka, mimo że są zrobione z dużej ilości gorzkiej czekolady, za którą nie przepadają.
W tym roku nasze Święta będą inne. Równie tradycyjne, ale bez pszenicy. Tylko o tym innym razem.
Ciasto na ciasteczka to brownie Anny Marii. Pracuje się z nim podobnie, jednak ciasteczka nie są już tak okrąglutkie i kształtne. Ale smak i konsystencja! Lekko chrupiąca skórka, wnętrze jak czekoladowa chmurka. Nie do opisania! Trzeba po prostu zrobić!
Bezglutenowe chocolate crinkles:
225 g gorzkiej czekolady
3 jajka
225 g masła
150 g mielonych migdałów
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
150 g cukru
pół szklanki cukru pudru
Migdały dzień wcześniej zalewamy wrzątkiem i zostawiamy na noc. Rano obieramy ze skórki i zostawiamy do wyschnięcia, albo prażymy, następnie mielimy na proszek.
Czekoladę rozpuszczamy z masłem w kąpieli wodnej. Studzimy.
Jajka ubijamy z cukrem do białości na koniec dodajemy migdały.
Łączymy dokładnie czekoladę z masą jajeczno-migdałową i odstawiamy na noc do lodówki. Albo na dwie godziny do zamrażalnika.
Następnie rozgrzewamy piekarnik do 180st. C. Cukier puder wsypujemy do miseczki.
Ciasto nabieramy łyżeczką (dość twarde jest, więc trzeba się pomęczyć), formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego, obtaczamy je w cukrze pudrze i układamy na blaszce.
Jeśli podczas formowania kulek czujemy, że ciasto klei się zbyt mocno i robi się miękkie - chowamy hurtem kulki do zamrażalnika na parę minut i dopiero potem obtaczamy w cukrze pudrze, układamy na blaszcze i wkładamy do piekarnika.
Pieczemy przez 12 minut.
W kiedy pierwsza porcja się piecze resztę ciasta chowamy na zamrażalnika.
Jest z nimi trochę zachodu, można pominąć tę zabawę z domrażaniem, ale wtedy ciasteczka nie popękają już tak ładnie - chociaż na smaku nie stracą nic a nic!
Ważny jest też cukier puder, najlepiej jeśli jest taki bardziej sypki i suchy, ten bardziej wilgotny i klejący znika na ciasteczkach. Niestety nie podam firmy, bo nie pamiętam jakiego używałam w zeszłym roku. W tym miałam kiepski...
A tu kilka zdjęć archiwalnych :) jest różnica między tymi na pierwszym zdjęciu a tymi poniżej, ale smakowo te z migdałami wygrywają!
Jaka słodka babeczka :D
OdpowiedzUsuńteż tak uważam, ale ja jestem jej mamą - nie mogłabym inaczej ;) :)
UsuńKuszą te ciasteczka, choć szczerze mówiąc jakoś nie mogę się za nie zabrać :)
OdpowiedzUsuńszczerze zachęcam :)
Usuń