piątek, 15 listopada 2013

Kasza jaglana i gruszka.


Ogromną zaletą urlopu wychowawczego jest to, że kiedy dziecko zaczyna chorować ma się ten komfort psychiczny, że nie trzeba brać zwolnienia, że nie trzeba szukać na gwałt opieki dla dziecka... A kiedy choroba się przedłuża można spokojnie zająć się chorowitkiem bez dzwoniącego koło ucha gongu - kończy się zwolnienie a młode dalej chore!

Więc spokojnie przygotowuję syropy z cebuli i buraka, robię herbatkę lipową z sokiem z rokitnika i z miodem, nacieram Córkom plecy gęsiną i gotuję potrawy z kaszy jaglanej.

Bardzo ważne jest odkwaszenie organizmu podczas infekcji i kasza jaglana bardzo dobrze sobie z tym radzi.
Poza tym ma właściwości rozgrzewające i wzmacniające - lekko strawna, nie obciąża walczącego z chorobą organizmu za to doskonale go odżywia.

Można z niej przygotować mnóstwo smakołyków, od puree po naleśniki.
Bardzo fajny jest taki na przykład budyń, który przygotowałam z pomocą speedcooka - i znów - mój blender nie doprowadzi jaglanki do tak gładkiej konsystencji. Naprawdę ciężko będzie się z nim rozstać...

Gruszkowy budyń jaglany:
(na dwie osoby)
1 szklanka ugotowanej, jeszcze gorącej kaszy jaglanej
1/2 szklanki gorącej wody
1 obrana i pokrojona na kawałki świeża soczysta gruszka
1/4 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki kardamonu
1/4 łyżeczki imbiru
szczypta kurkumy
miód/cukier trzcinowy do smaku

Wszystkie składniki umieszczamy w blenderze i miksujemy do momentu uzyskania gładkiej i lśniącej masy.
(Speedcook: obroty - 8, czas - 45sekund). Jeśli okaże się że konsystencja będzie jeszcze zbyt gęsta - dolewamy po kilka łyżek wody i miksujemy ponownie.
Przełożyć do salaterek, posypać ulubionymi bakaliami. Smacznego!




środa, 13 listopada 2013

Kulinarny Dzień Niepodległości.


Moje miasto w tym roku świętowało wyjątkowo.
Na Opolskim Rynku, dzięki współpracy Urzędu Miasta i Opolskiej Blogosfery Kulinarnej, mieszkańcy mogli spróbować kuchni z lat 20-tych ubiegłego wieku. Kuchni Polski Niepodległej.
Miałam zaszczyt brać udział w tym przedsięwzięciu i muszę przyznać że piękniej tego dnia spędzić nie mogłam. Tyle wzruszeń! Okazuje się że nie jest aż tak źle z naszą znajomością polskich pieśni patriotycznych, chętni do wypróbowania przygotowanych dań 'płacili' piosenką, bądź wierszem. Dzieci recytowały powszechnie znany 'Katechizm polskiego dziecka' W. Bełzy - Kto ty jesteś? Polak mały! - a potem ze smakiem zjadały polską szarlotkę, albo słodkie pischingery.
Panie i Panowie, którzy pamiętają jeszcze tamte czasy przejmująco śpiewali pieśni, które towarzyszyły im na codzień. Kombatanci prezentowali wojskowe ordery...

Przez myśl mi nawet nie przeszło, że to przedsięwzięcie spotka się z tak entuzjastycznym odzewem, a ludzie śpiewać będą chórem.

Bardzo dziękuję Wam Kasiu, Karolino i Krysiu za współpracę i to że właśnie z Wami mogłam tworzyć to niesamowite wydarzenie! Bardzo dziękuję również Pani Joannie Brylak z Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki UM za zaproszenie nas do tej akcji!!!
To był dla mnie zaszczyt móc częstować Opolan, szczególnie tych zasłużonych, potrawami które na ten dzień przygotowałam, a poszukiwanie przepisów, wertowanie książek kucharskich z tamtego okresu i przeglądanie opracowań przepisów na licznych blogach kulinarnych było wspaniałą przygodą!

To, że przygotuję babkę ziemaczaną wiedziałam od razu :) Robiła ją moja babcia, która urodziła się podczas I Wojny Światowej więc była to potrawa jej dzieciństwa. Szukałam tylko przepisu, który najwierniej odda tamten smak i zdążyłam wypróbować kilka, zmieniając lekko proporcje, zanim stwierdziłam, że to jest to.
A polską szarlotkę robię już od dawna, dzięki Lisce, która podzieliła się dopracowanym przepisem ze swojego zeszytu. Na Święto Niepodległości upiekłam właśnie tę, z szarą renetą.
Bardzo często przepisy z tamtych czasów są dość nieprecyzyjne, myślę, że wtedy wiedza na temat gotowania była przekazywana głównie z matki na córkę i większość niuansów była po prostu oczywista - co niekoniecznie przetrwało do naszych czasów. Dlatego dziękuję Ci Lisko za Twoje opracowanie polskiej szarlotki!





Babka ziemniaczana z sosem z grzybów leśnych:
2 kg ziemniaków*
4 cebule
100g wędzonego boczku**
2 jaja
1-2 łyżki mąki ziemniaczanej
1 łyżka majeranku
1 łyżeczka soli
świeżo mielony pieprz

Ziemniaki i dwie cebule ścieramy na tarce, bądź rozdrabniamy maksymalnie w malakserze. Odsączamy z nadmiaru wody na czystej pieluszce tetrowej bądź przy pomocy gazy nad miską.
Boczek i cebulę kroimy w drobną kostkę. Boczek wrzucamy na patelnię i smażymy do momentu aż tłuszcz zacznie się topić a mięso rumienić - dorzucamy cebulę i smażymy jeszcze do momentu aż się zeszkli.
Do odciśniętych ziemniaków dodajemy skrobię, która wytrąciła się z soku i zebrała na dnie miski. Wbijamy jaja, dodajemy mąkę ziemniaczaną i boczek z cebulą pilnując aby nadmiar tłuszczu pozostał na patelni oraz przyprawy. Staram się nie przesalać gdyż wędzony boczek jest już sam w sobie dość słony.
Keksówkę smarujemy masłem i wysypujemy mąką, nakładamy masę do wysokości naczynia - ta babka akurat nie rośnie.  Wierzch wygładzamy zwilżoną dłonią. Pieczemy w 180st. C przez półtorej do dwóch godzin.

Składniki na sos:
40g suszonych leśnych grzybów (w moim sosie były prawdziwki, podgrzybki, kozaki i opieńki)
2 cebule
2 szklanki wody
1 i 1/2 łyżki mąki ziemniaczanej
200g śmietany 18%
3 listki laurowe i 3 nasiona ziela angielskiego
sól i pieprz do smaku

Grzyby dokładnie płuczemy i moczymy 1 i 1/2 szklanki wody przez noc. Następnego dnia gotujemy razem z cebulą, listkami laurowymi i zielem angielskim w wodzie, w której się moczyły, aż będą miękkie.
Po tym czasie wyciągamy cebulę i grzyby. Odstawiamy.
W połowie szklanki wody dokładnie rozprowadzamy mąkę ziemniaczaną i dodajemy do wrzącego wywaru z grzybów dokładnie i szybko mieszając aż się zagęści. Następnie dodajemy śmietanę, wcześniej zahartowaną w pojemniku łyżką gorącego wywaru. Całość mieszamy i zmniejszamy ogień do minimum. Grzyby siekamy i dorzucamy do sosu. Doprawiamy solą i pieprzem.
Smacznego!

* najlepsze ziemniaki do babki to te żółte o dużej zawartości skrobii.
** warto zadbać o boczek dobrej jakości, prawdziwie wędzony a nie moczony w mieszance chemicznej, która daje tylko pozory wędzonki.



I krótka fotorelacja! Arek Kornacki, jak zwykle na posterunku! :) Ja kliknęłam tylko kilka zdjęć na początku, potem już nie miałam czasu :)
















piątek, 8 listopada 2013

Falafel


Przymierzałam się do nich długo, zanim nie spróbowałam ich na pierwszej Żarłostacji.
Masala przygotowała je tak smacznie, że koniecznie chciałam zrobić je w domu. I zrobiłam. Od tamtej pory są u nas często, Córkom smakuja, Mężowi Biegaczowi też, więc klepnięte do stałego menu. Nawet mój Super Brat stwierdził że smaczne to jest.

Falafel - ta nazwa zawsze kojarzyła mi się z jakimś waflem. A to nic innego jak arabskie kotleciki warzywne z roślin strączkowych. Robi się je głównie z cieciorki, ale też z bobu, a nawet natrafiłam na przepis w którym numerem jeden jest groch.
Suche nasiona moczy się przez noc, potem mieli z cebulą (nie gotujemy!), czosnkiem, ziołami i orientalnymi przyprawami. W moim przepisie kminu brak, bo go dostać nie mogę, więc się orientalnie nie rozpędzam... Poza tym obie Córki wolą bardziej neutralne smaki.

Białko ciecierzycy ma korzystny skład aminokwasowy, co czyni je dobrze przyswajalnym i z powodzeniem może zastępować mięso. Zawiera też więcej żelaza niż inne warzywa strączkowe, jest bogata w potas i fosfor, więc warto ją 'odkurzyć' - w kuchni staropolskiej pojawia się częściej niż we współczesnej - i włączyć do stałego menu w tygodniu.

Najlepsze falafele wychodzą kiedy namoczona cieciorka zmielona jest w maszynce do mięsa o drobnych oczkach. Blender robi to szybciej, daje radę - ale nie uzyskam nim nigdy pożądanej konsystencji.
Więc spróbowałam ze speedcookiem - skoro już go mam w domu...
Nadaje się bardzo!
Testowałam już kilka wersji i najbardziej smakują mi z panierką z kaszy kukurydzianej, tak jak je przyrządza Olga Smile.

Falafel a la Pierwsze primo!

2 szklanki odsączonych, namoczonych przez noc ziaren cieciorki
1 cebula
4 ząbki czosnku
Garść posiekanej pietruszki
1/2 łyżeczki zmielonej kolendry
1/2 łyżeczki pieprzu ziołowego
sól do smaku
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej (jak zapomniałam to też wyszły dobre)
2 łyżki kaszki kukurydzianej
masło klarowane lub olej do smażenia

Cieciorkę, cebulę pokrojoną na mniejsze kawałki, czosnek i przyprawy wrzucamy do naczynia miksującego i mielimy do uzyskania jak najbardziej gładkiej konsystencji (speedcook: obroty - 9, czas - 2 min., przy użyciu łopatki). Jeśli masa jest zbyt sucha dodajemy 2-3 łyżki wody - powinna dać się łatwo uformować w zwarte kulki. Następnie kulki obtaczamy z kaszce kukurydzianej i smażymy na rozgrzanym maśle. Po usmażeniu osączamy z tłuszczu na papierowym ręczniku.
Podajemy świeże do sałatki, z hummusem, bądź ulubionym dipem.
Całkiem smaczne są również na zimno, więc nadają się na długie spacery jako przekąska.










środa, 6 listopada 2013

Rodzynek.


Odkąd na opolskim Cytrusku nie ma już stoiska pani Ewy, o którym wspominałam tutaj, poszukiwałam miejsca w którym mogłam zaopatrzyć się w lepszej jakości bakalie, niż te które można znaleźć w większości sklepów/marketów/dyskontów.
Obie Córki uwielbiają suszoną żurawinę, niesiarkowane morele, słodkie rodzynki, daktyle etc. A ja cieszę się kiedy mam w domu coś słodkiego, co nie jest przetworzonym nie-wiadomo-czym. Zjadają też oczywiście świeże owoce, ale jesienią i zimą wielkiego wyboru nie ma.
Latem nie odczuwaliśmy za bardzo braku tych smakołyków - w różnorodności i obfitości letnich plonów wcale nie tęskniliśmy za żurawiną.
Końcem lata, na Festiwalu Opolskich Smaków trafiliśmy na stoisko pełne polskiego czosnku i papryczek chili, na którym również spróbować można było rozmaitych bakalii. Przy koszyczku leżały ulotki reklamowe 'nowego' sklepiku na Cytrusku. W tym czasie nie był już taki nowy... Dla nas jednak tak, gdyż w tamte rejony targowiska baaaardzo rzadko zaglądamy.
Zamieniłam kilka słów z sympatycznym Panem Piotrem i wiedziałam, że na pewno sklepik odwiedzimy!

W asortymencie bogactwo wspomnianych suszonych owoców, pestek, orzechów, kasz, mąk, przypraw, olejów, naturalnych soków. Chciałoby się wziąć wszystkiego po trochu!
















I oto sprawca całego zamieszania :) Panie Piotrze, życzę powodzenia i będę zaglądać regularnie :)


A jak tam trafić?