Obie Córki uwielbiają suszoną żurawinę, niesiarkowane morele, słodkie rodzynki, daktyle etc. A ja cieszę się kiedy mam w domu coś słodkiego, co nie jest przetworzonym nie-wiadomo-czym. Zjadają też oczywiście świeże owoce, ale jesienią i zimą wielkiego wyboru nie ma.
Latem nie odczuwaliśmy za bardzo braku tych smakołyków - w różnorodności i obfitości letnich plonów wcale nie tęskniliśmy za żurawiną.
Końcem lata, na Festiwalu Opolskich Smaków trafiliśmy na stoisko pełne polskiego czosnku i papryczek chili, na którym również spróbować można było rozmaitych bakalii. Przy koszyczku leżały ulotki reklamowe 'nowego' sklepiku na Cytrusku. W tym czasie nie był już taki nowy... Dla nas jednak tak, gdyż w tamte rejony targowiska baaaardzo rzadko zaglądamy.
Zamieniłam kilka słów z sympatycznym Panem Piotrem i wiedziałam, że na pewno sklepik odwiedzimy!
W asortymencie bogactwo wspomnianych suszonych owoców, pestek, orzechów, kasz, mąk, przypraw, olejów, naturalnych soków. Chciałoby się wziąć wszystkiego po trochu!
I oto sprawca całego zamieszania :) Panie Piotrze, życzę powodzenia i będę zaglądać regularnie :)
A jak tam trafić?
Ale miło :)) znam znam, ale rzadko już teraz zaglądam, po pracy mi zupełnie nie po drodze.
OdpowiedzUsuńCudny ten post :)
Smaczny ten rodzynek, dlatego też tam chadzam :)
OdpowiedzUsuńFajowo :)
OdpowiedzUsuńa ja nie wiedziałam, a codziennie mam po drodze ;)
OdpowiedzUsuńale też w te alejki nigdy się nie zapuszczałam ;)
jutro nadrobię, bo za prawdziwą żurawiną mocno się stęskniłam ;)
wczoraj się dowiedziałam że istnieje ten sklep ;)
OdpowiedzUsuńbędę zaglądać :)