Kiedy zakładałam Pierwszeprimo! w głowie świtał mi plan pokazania miejsc, w Opolu i okolicach, w których zaopatrujemy się w dobrej jakości żywność.
Na pierwszy rzut miało iść cytruskowe stoisko z bakaliami, kaszami i strączkami Pani Ewy. Ale przed świętami Bożego Narodzenia w zeszłym roku Pani Ewa z przyczyn zdrowotnych zamknęła stoisko na zimę i... nie wróciła do tej pory.
Za każdym razem będąc na targu zaglądamy, czy może już jest. Trochę nawet tęsknimy - nie tylko ze względu na ukochaną suszoną żurawinę bez konserwantów - ale dlatego, że zdążyliśmy ją bardzo polubić.
Jest kobietą która o każdym sprzedawanym przez siebie produkcie wie wszystko - od tego jak został wyprodukowany, jak go przechowywać, jak go przygotować, po jego wpływ na nasze zdrowie jeśli go zjemy. Krótko i konkretnie. Ludzie stojący w kolejce rzadko rozmawiali między sobą i każdy nadstawiał ucha żeby wszystko dokładnie słyszeć.
Kupowaliśmy u niej orzechy laskowe, nerkowce, macadamia i migdały, suszoną żurawinę, czarną porzeczkę, wiśnie, śliwki kalifornijskie, suszone na słońcu morele, kandyzowany imbir, świetne gorzkie kakao, suszone pomidory, łuskany słonecznik i dynię, polski czosnek, kaszę gryczaną niepaloną, kaszę jaglaną, fasole od poczciwego jasia, po adzuki... To były takie nasze stałe typy - a wybór był jeszcze większy! Oj Pani Ewo! Mamy nadzieję, że jest Pani zdrowa i jeszcze kiedyś doczekamy się Pani na Cytrusku!
Pani Ewy nie ma, więc jest nasz ulubiony ogrodnik z Kotorza Wielkiego*.
Prawdziwy pasjonata! A raczej rodzina pasjonatów! Po ogrodzie jeżdżą rowerami, taki jest duży. Nie stosują żadnych sztucznych nawozów, ani środków ochrony roślin.
Pierwszy to mój reportaż i wybaczcie, że nie napiszę jak Pan się nazywa - bo nie zapytałam :) Mimo że gościmy u niego regularnie - od nowalijek po wykopki :)
Bardzo miło się z nim gawędzi, a raczej słucha, jak opowiada o swojej pracy, plonach i zimowych wieczorach kiedy przegląda książki o ogrodnictwie. Ma też małą pasiekę i sprzedaje z niej miód. Specjalnie dla pszczół sprowadza sadzonki lubianych przez nie krzewów.
Trafiliśmy do niego z Mężem Biegaczem przypadkiem. Na wycieczce rowerowej, niedługo przed naszym ślubem, wybierając okrężną trasę do Turawy. Był to akurat sezon truskawkowy...
Tak więc wiosną przed ślubem jedliśmy stamtąd truskawki a jesienią, po ślubie, pyszne jabłka. I tak jeździmy, po marchewki dla Starszej Córki kiedy zaczynała przygodę ze stałymi pokarmami, potem dla Młodszej. I w międzyczasie też.
Jeśli znacie takie miejsca w Opolu i okolicach, bardzo proszę o info w komentarzach, przydadzą się innym poszukującym.
Zdjęcia robiłam pewnego lipcowego popołudnia - warto wybrać się rano, wtedy stolik poraża obfitością warzyw i owoców. Teraz z końcem sierpnia więcej na nim śliwek, jabłek, brzoskwiń i a obok królują olbrzymie dynie. Pewnie powoli zaczynają pojawiać się orzechy.
Lubimy po zakupach wpaść nad jezioro i w sezonie, zjeść gofra z dodatkiem świeżo zebranych, ekologicznych malin :)
* Dojazd: Z Opola wyjeżdżamy Oleską, obieramy kierunek - Turawa. Mijamy Zawadę, jedziemy sobie przez Kotórz Mały w kierunku Turawy i na rozwidleniu dróg kierujemy się w prawo na Kotórz Wielki. Zaczynają się pola i teraz wypatrujemy po prawej stronie ogrodu z kramem przy drodze :)