Rok temu, kiedy pierwszy raz spróbowałam dyni hokkaido, zostałam jej wielką fanką for ever.
U mnie w domu nie jadało się miąższu dyni. Pamiętam tylko jak wybierałam kiedyś z mamą pestki, które potem prażyłyśmy, i w coraz dłuższe jesienne wieczory siadaliśmy całą rodziną przy ławie i dłubaliśmy, dłubaliśmy, dłubaliśmy...
Młodsza Córka akurat trafiła z rozszerzaniem diety na sezon dyniowy, próbowaliśmy różnych odmian i bezsprzecznie hokkaido została królową naszego stołu.
Oczywiście pieczołowicie zbierałam i suszyłam pestki dbając o to, żeby w jak najlepszej kondycji dotrwały do wiosny, kiedy rozdałam je swojej mamie i teściowej - żeby posiały je w swoich ogrodach. Niestety pogoda, jak i masakryczne ilości ślimaków sprawiły że moje nadzieje na dyniowe plantacje spełzły na niczym.
Nie poddaję się jednak. Na opolskim Cytrusku znalazłam Panią, która uprawia swoje warzywa z wielką miłością, wśród nich rosną też i moje kochane hokkaido. Pestki się suszą a ja mam ochotę odwiedzić tę Panią i jej ogród :) Tym bardziej że obiecała mi wielki bukiet miechunki!
Dokładnie tego samego dnia kiedy dorwałam swoją dynię, Zielenina przypomniała o swoim hummusie wszechczasów. Nie miałam niestety tahiny, której też nie chciało mi się robić, podobnie brak w moich zasobach orientalnych przypraw, więc powstało coś innego, ale jakże smacznego!
Pasta z cieciorki, dyni hokkaido i pieczonej białej papryki.
1 szklanka ugotowanej cieciorki
pół dyni hokkaido
1 biała papryka
1 duży ząbek czosnku
2 łyżki sezamu
5-6 łyżek oleju z pestek winogron
1/2 łyżeczki pieprzu ziołowego
sól do smaku
Piekarnik nagrzewamy do 180st C.
Z dyni wydrążamy gniazdo nasienne - mi najłatwiej robi się to łyżką. Kładziemy razem z papryką na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i wstawiamy do rozgrzanego piekarnika. Po 30 minutach wyciągamy paprykę - skórkę powinna mieć pomarszcząną i miejscami zwęgloną. Po kolejnych 15 minutach dynia też już powinna być gotowa.
Paprykę obieramy ze skórki, dynię kroimy w dużą kostkę i miksujemy dokładnie razem z cieciorką, czosnkiem, sezamem, olejem i przyprawami.
Jeśli pasta jest zbyt gęsta można dodać jeszcze odrobinę oleju - tutaj pozostawiam pełną dowolność, ważne żeby konsystencja pasty Wam odpowiadała. Nawet przy większej ilości oleju nie będzie zbyt tłusta, a w razie czego zawsze można pominąć masło na kanapce. :)
Smacznego!
yes!
OdpowiedzUsuńoł jes, że jes :)
OdpowiedzUsuńfajny pomysł. Próbowałaś pastę pasteryzować w słoikach? Byłoby super zimą do śniadania do szkoły...
OdpowiedzUsuńNawet nie wpadłam na tę myśl... Raczej bym zamroziła półprodukty - pieczoną dynię i paprykę. A moje dziewczyny nie chodzą jeszcze do szkoły :D ;)
UsuńNo ale szczerze mówiąc nie wiem jak by się to zachowywało w wekach...
inspirujesz !:) Pasta koniecznie do zrobienia ;) !:)
OdpowiedzUsuń:) na Żarłostacji dam Ci 'próbkę' :)
Usuńsezon dyniowy czas zacząć :)
OdpowiedzUsuńwww.anamarisworld.blogspot.com