środa, 23 stycznia 2013

Gryczana z bonusem!

Kaszę gryczaną albo uwielbiam, albo nie mogę na nią patrzeć. Takie mam ambiwalentne do niej uczucia.
No... Miewałam, dopóki nie poznałam tej niepalonej, która ma lekko wyczuwalny gryczany posmak, jest bardziej neutralna i troszkę orzechowa.
W klasyfikacji kasz, plasuje się zaraz za królową - jaglanką. Jest niesamowicie odżywcza i aromatyczna.
Zawdzięczamy ją Tatarom, którzy żywili się nią podczas swoich wypraw i zostawili nam jako spuściznę. Trudny to najeźdźca, który całe doby spędza w siodle, nie śpi, rany się goją na nim jak na psie i nigdy się nie męczy... Tak, tak, to wszystko dzięki kaszy gryczanej - specjalnie przyrządzonej, ususzonej, przechowywanej w sakwie, jak cenne złoto, zjadanej w drodze garściami.
Nie bez powodu, nasze babki i prababki stosowały ją kiedy męczyły je zbyt obfite miesiączki, skoro jest tak bogatym źródłem rutyny... Nie bez przyczyny ich warkocze były długie i lśniące skoro ich główne pożywienie było tak bogate w krzem... Jest jak studnia makro, mikroelementów i witamin. Niemal bez dna :)
Szkoda byłoby nie zaczerpnąć... :)


Najlepiej komponuje się z gulaszami - mięsnym czy warzywnym... Ale któregoś dnia, zainspirowana miłością Starszej Córki do prażonych nasion słonecznika, postanowiłam umilić jej spożywanie wspomnianej kaszy za którą nie przepada... I powstała gryczana z bonusem :)
Młodsza też się zajada, na razie samą kaszą z cebulką, jak będzie miała więcej zębów dostanie i pestki ;)

porcja dla dwojga dorosłych i dwóch maluchów:
- 1 szklanki kaszy gryczanej niepalonej
- 2 szklanek wrzątku
- 1 szklanki prażonych ziaren słonecznika (można pomieszać z dynią, sezamem, orzechami - pełna dowolność, trzeba nawet porwać się na radosną twórczość;) )
- 1/2 szklanki pokrojonej w drobną kostkę cebuli
- 2-3 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno (może być też masło)
- sól, pieprz ziołowy do smaku

Kaszę zalać wrzątkiem, dodać cebulę, doprowadzić do wrzenia, pogotować z 3-4 minuty, przykryć, wyłączyć palnik i zostawić do wsiąknięcia całej wody. Powinna być miękka ale sypka.
Kiedy będzie gotowa wymieszać ją z pestkami, oliwą/masłem, doprawić i podać z czym się chce :)
U nas były buraczki i pieczona polędwica.

6 komentarzy:

  1. Po powrocie z zajęć sadzam Jasia przed kompem i każę czytać ;-) nie lubi kaszy gryczanej, nie wiem czy przekona go lśniący warkocz, ale jak się dowie, że Ciocia takie cosik lubi to może...a nóż widelec ;-)
    Dzięki ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawsze można dać lekko więcej pestek, żeby ukryły smak kaszy ;)

      Usuń
  2. Nigdy nie przepadałam za kaszą gryczaną ale ta wygląda cudnie! Chyba jutro się na nią skuszę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo fajny pomysł :) Dzięki za udział w akcji gotuj sezonowo! pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń

dzięki!