- Frytki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
no tak... ale hm... my wcale nie jadamy frytek tak często jak by się mogło wydawać :) W sumie nie pamiętam kiedy je ostatnio robiłam... Chyba chwilę po ślubie kiedy testowaliśmy sprezentowaną frytkownicę. Na pewno Młodej wtedy jeszcze z nami nie było... Nie wiem skąd ten pomysł?...
No, dobra, czasem na szybko wciągniemy małe frytki z McDriva... W życiu wiele trzeba spróbować... Grunt to zachować Złoty Środek, nie? ;)
- to będą pieczone ziemniaczki, OK?
- Dobra!
- z mięskiem?
- z fasolką!
- OK, z tym i z tym.
Filet z indyka z pieczonymi ziemniaczkami i fasolką szparagową, po naszemu :)
- filet z indyka
- 3 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
- czosnek, wg uznania, u nas 3 ząbki
- kilka suszonych pomidorów, posiekanych
- dwie łyżeczki ziół prowansalskich
- pieprz, sól
Dzień wcześniej trzeba indyka trochę wymoczyć w wodzie z solą, dzięki temu nie będzie suchy. Sposób teściowej, sprawdzony ;) Następnie dziubię go porządnie widelcem i nacieram marynatą sporządzoną z powyższych składników. Noc spędza w lodówce.
Następnego dnia przekładam do naczynia żaroodpornego, przykrywam, wstawiam do piekarnika nagrzanego na 200° C i po 15 minutach zmniejszam temperaturę do 150° C i zostawiam w piekarniku na 1,5h.
Dzięki temu zewnętrzna warstwa mięsa zetnie się szybko więcej soków zostanie w środku - bo coś tam na pewno wycieknie. Można by było wcześniej mięso obsmażyć z każdej strony przed pieczeniem, ale mi się nigdy nie chce ;)
Pod koniec pieczenia odkrywam, żeby się zarumieniło.
Pieczone ziemniaczki
- ziemniaki obrane i pokrojone w ósemki
- łyżeczka czarnuszki
- łyżeczka tymianku
- kilka ząbków czosnku pokrojonych w plasterki
- łyżka oliwy z oliwek
- sól
Na pieczone ziemniaczki zawsze wyjdzie nam więcej niż gdybym miała je zwyczajnie ugotować. Bo nie można przestać ich jeść :) Więc spokojnie obrałam całe dwa kilogramy. Pokrojone wymieszałam z wszystkimi dodatkami i wyłożyłam na blachę, na której wcześniej Starsza Córka położyła papier do pieczenia (Ja, mamo! Ja!!!). Piekły się razem z indykiem niecałą godzinę. Dobrze jest przypilnować żeby czosnek był raczej pod ziemniakami i nie był wystawiony bezpośrednio na gorące powietrze w piekarniku, bo się spali i będzie gorzki. Ja tego nie zrobiłam, więc uprzedzam!
Czosnek można upiec w łupinach, jest wtedy przepyszny, ale za to moim zdaniem mniej aromatu przechodzi do ziemniaków.
I fasolka! Koniecznie zielona, bo 'najulubiona' :)
Gotuję na parze, bez soli - Młodsza Córka jest Bobasem Lubiącym Wybór, ma niespełna jedenaście miesięcy, ze względu na nią sól zawsze dodaję na końcu przygotowywania potraw, kiedy jej porcja jest już odłożona. Nam w sumie też mało solę. Warzyw ugotowanych na parze nie solę wcale. Bo nikt nie zauważył że tego nie robię :) są tak smaczne same w sobie.
Do naszej fasolki po ugotowaniu dodaję łyżkę masła i posypuję ją sezamem.
I zestaw Młodszej, pieczone w tym samym czasie, jedynie w osobnym naczyniu, bo bez soli. Reszta składników jak wyżej :)
Ziemniaczki wygodnie trzyma się w łapce, mięso pokrojone w paski też, a fasolka to już w ogóle jest hit - od niej Młodsza Córka postanowiła rozszerzyć swoją dietę i pozostała jej wierną fanką :)
Prosty, można powiedzieć że pospolity obiad :) ziemniaki, pieczyste i fasolka. Ale można tak skomponować dodatki, że dostarczymy organizmowi mnóstwo wartościowych składników. Pomijając wartość odżywczą ziemniaków, fasolki i mięsa - dodatki dobierałam tak aby po pierwsze (primo!) wspomagały naszą odporność. Tymianek, czosnek i czarnuszka mają działanie przeciwzapalne, w tym dwa ostatnie działają silnie antybiotycznie. Odkażają układ pokarmowy i oddechowy - w sezonie grypowym, konieczne!
Zioła prowansalskie to m. in bazylia, wspomniany tymianek, oregano, cząber, rozmaryn, szałwia, które także posiadają właściwości przeciwzapalne oraz wspomagają układ trawienny, dzięki czemu lepiej przyswajamy to co zjadamy.
Pomidory zawierają cenny likopen, którego nasz organizm sam nie produkuje, a który jest silnym przeciwutleniaczem, a przy okazji dba o naszą cerę ;)
Do fasolki już dawno nie dodaję smażonej bułki tartej, sezam jest o niebo smaczniejszy i pasuje tu idealnie! A przy tym dba o kondycję mózgu dzięki lecytynie, ma mnóstwo witamin i jest bogaty w wiele składników mineralnych m. in. potas, magnez i żelazo, które pomagają przetrwać tę pogodową szarzyznę i towarzyszące jej zmęczenie.
- a na deser?
- jabłko.
:)
Super obiadek ;-)
OdpowiedzUsuńnajbardziej podoba mi się końcówka czyli mini wykład co w czym siedzie i jaki ma wpływ na zjadacza ;-)
proszę o więcej takich przepisów ;-)
będzie więcej :) i mądrości matki natury też ;)
UsuńFasolka z sezamem - genialne!! Moja Julka w swoim czasie zapytana co na obiad - zawsze odpowiadała naleśniki ;) Ta monotematyczność trochę się zmniejszyła ale pewnych produktów nadal unika jak ognia - w sklepie omija szerokim łukiem stoisko z rybami - co zrobić :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że jeszcze nigdy nie jadłam pieczonego indyka, kiedyś pewna restauracja opolska uraczyła mnie koszmarnym indykiem i tak już zostało - ale jak patrzę na Twoje piękne mięsko to chyba zabiorę się za niego w swojej kuchni, a po fasolkę pędzę do sklepu!! Pozdrawiam!
Ja nie zapomnę świątecznego indyka pieczonego w całości przez pół dnia... Byłam wtedy w 7 miesiącu ciąży z Młodszą i tak strasznie cierpiałam, bo nie mogłam zjeść tyle ile bym chciała - za mało miejsca było w brzuchu :D był przepyszny!!! A filet - nigdy sam nie wyjdzie taki, jak z upieczonego indyka w całości... Niestety...
UsuńFasolki z bułką tartą też już u mnie nie uświadczysz ;) Ale z sezamem nie próbowałam. Prażę płatki migdałów. I też jestem fanką czarnuszki :)
OdpowiedzUsuńPolecam! Szczególnie uprażony sezam, ja za to wypróbuję płatki migdałów! Na pewno!
UsuńPowinna być czekolada :P
OdpowiedzUsuńobiad marzenie jak dla mnie :)
OdpowiedzUsuń