sobota, 7 listopada 2015

Ogród, jarmuż i krokodyl.


Smoothie zielony jak krokodyl.

Wyrwaliśmy prawie cały jarmuż w ogrodzie, żeby równomiernie przekopać ziemię z obornikiem. Teraz obrywam tę pyszną zieloność z grubych łodyg, miksuję i zamrażam porcje koktajlowe, żeby było na zapas. Albo na zupę.

Uwielbiam naszą działkę. Kocham patrzeć jak małe ziarenko przeobraża się w pokaźną roślinę, którą potem można schrupać z kawałkiem chlebka. Albo i bez. Ale schrupać wiedząc, że to owoc własnej pracy.
I mimo tego że ten rok był suchy, a ziemia wyjałowiona, co chwilę porastająca dywanem chwastów, bo dawno nikt nad nią nie pracował, mieliśmy tę swoją własną odrobinę.
Często po całym dniu użerania się z dzieciarnią pakowałam się w samochód, zostawiałam cały dobytek razem z Mężem Biegaczem i jechałam powyżywać się motyką na grządkach. Teraz zamykamy sezon, za nami ostatnie zbiory. Jeszcze wykopiemy parę niepotrzebnych krzaczków i będziemy zimować.
Tymczasem frustracje związane z wychowaniem potomstwa rozładowuję dziergając na drutach kotki, czapki, sweterki i inne części garderoby dla lal.

Wariacji zielonego smoothie jest nieskończona ilość.
My najbardziej lubimy z bananami, czasem smażonymi, żeby było jeszcze bardziej słodko. Do tego gruszka, jabłko, natka pietruszki i mleko kokosowe.
Proporcje dowolne :)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dzięki!