Jednak mnie też coś dopadło.
Dziewczyny trzymały się dzielnie całą zimę. Starsza Córka trochę kaszlała ale wyleczyliśmy syropami i herbatkami lipowymi z sokiem z czarnego bzu.
Młodsza okaz zdrowia. Do poniedziałku w zeszłym tygodniu. Wydaje mi się że przyczyną był spadek odporności przy ząbkowaniu - dwa zęby na raz. A jak się dzisiaj okazało, to nawet trzy. Dwa się przebiły, jeden wciąż w natarciu.
Wirusowe zapalenie gardła pokonaliśmy syropami. Dziś jeszcze kaszle i kicha, ale ogólne samopoczucie o niebo lepsze. Obyło się bez antybiotyku.
Mnie za to plecy wysiadają od taszczenia, lulania, bujania itd. No i też kicham i prycham.
Nic to. Przetrwamy, wiosna bliżej niż dalej.
Możemy sobie za to bez skrupułów podogadzać :)
Przepis na champurrado pochodzi z książki pt. 'Zaskakująca kasza&ryż' Marioli Białołęckiej, którą na blogerskim spotkaniu o książce kulinarnej pożyczyła mi Krysia.
To była miłość od pierwszego wejrzenia!
I dzisiaj kiedy myślałam o czymś rozgrzewającym i wykrztuśnym dla siebie przypomniałam sobie o nim.
Autorka proponuje zagęszczenie czekolady kaszką kukurydzianą, której nie mam. Ale pisze, że oryginalnie stosuje się w nim mąkę kukurydzianą. Którą akurat mam.
Anyż, jest od dawien dawna znany jako skuteczny środek w chorobach górnych dróg oddechowych. Działa wykrztuśnie, pobudzając błony śluzowe w gardle, krtani i tchawicy do większego wydzielania. Do tego m. in. działa mlekopędnie, co jest istotne dla matek karmiących, takich jak ja. Tym bardziej że chorująca Córka trochę zaniedbała pobudzanie produkcji.
Przepis trochę zmodyfikowałam i zmniejszyłam proporcje o połowę. Autorka proponuje litr płynu mleko i woda pół na pół - użyłam samego mleka.
Meksykańskie champurrado:
500ml mleka
laska cynamonu
gwiazdka anyżu
1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
25g ciemnego cukru trzcinowego
50g gorzkiej czekolady
25 g mąki kukurydzianej
Mleko zagotowujemy z anyżem i cynamonem, zostawiamy na 15 min. żeby mleko bardziej przeszło aromatem przypraw.
Wyjmujemy przyprawy, doprowadzamy mleko do wrzenia, dodając w międzyczasie ekstrakt z wanilii, cukier, czekoladę i mieszając aż się rozpuszczą. Do gotującego się mleka z czekoladą wsypujemy mąkę i mieszamy energicznie trzepaczką. Zmniejszamy ogień do minimum, bo inaczej mikstura zacznie się przypalać.
Po chwili zacznie gęstnieć, gotujemy jeszcze przez chwilę ciągle mieszając.
Wyłączamy i gorącą czekoladę przelewamy do kubków.
Ja swoją posypałam odrobiną sproszkowanego chilli (też dobre w czasie infekcji). Można pominąć.
Zagryzałam kandyzowanym imbirem. Jak się leczyć to smacznie, a co!
Przed podaniem polecam spienić spieniaczem do mleka!
Ps. Z serii nudy na pudy - niech już będzie wiosna!
Portret kota wg Starszej Córki, ma w sobie to coś! ;)
Ja poproszę!!! Tylko bez pisaków, te mamy własne :)))
OdpowiedzUsuńjuż nie ma bistro mamo, ale to akurat nie jest problem ;)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie mnie kupiłaś tą czekoladą i nieco awangardowym ;) portretem kota :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
jak się cieszę, że kot mojej córki został zauważony!!! :-)
UsuńUwielbiam anyż a mój czeka na jakiś fajny przepis i doczekać się nie może;) Doczekał się w końcu i będzie mnie teraz kusił prosto z champurrado. Dodam jeszcze odrobinę chilli bo kocham je we wszystkim co czekoladowe ;)
OdpowiedzUsuńA zimio-wiośnie się nie daj!!!
Już powychodziliśmy z katarów ;) takie leczenie to ja rozumiem ;)
UsuńRzeczywiście świetnie wygląda i trafiłaś kompletnie w mój gust, kocham czekoladę. <3
OdpowiedzUsuńpolecam się na przyszłość ;) :)
UsuńChcę mieć stoisko obok Twojego :D
OdpowiedzUsuńmyślę, że to nie jest jakiś problem ;) :D w zasadzie to i vive versa ;)
Usuń