Kocham to dziecko opolskich blogerów kulinarnych miłością niezmienną. I cieszę się, że z imprezy na imprezę zapał nie gaśnie a gości i jedzenia nie brakuje.
Pierwsze primo, jak zwykle z menu bezowym - bez glutenu, bez nabiału, bez jaj etc. Były trufle, tartaletki, brownie, placek ze śliwkami i zupa dyniowa.
Brownie z cieciorki, z przepisu jadłonomii. Musiałam zużyć zapas cieciorki, której sami już nie jemy. Jedynie Mąż Biegacz, czasem, ale z jego zapałem do gotowania zapewne by się zmarnowała.
Trufle i tartaletki miały tę samą bazę wyjściową. Ciężko jest mi określić jakie były w nich proporcje, ponieważ robiłam ją 'na oko' z namoczonych wcześniej i zmiksowanych daktyli, rodzynek i żurawiny suszonej oraz różnych orzechów i wiórków kokosowych - zmielonych, ale nie na mąkę. Powstała masa o konsystencji plasteliny, którą wylepiłam foremki na minitartaletki i włożyłam do zamrażalnika. Z pozostałej masy ulepiłam kulki i otoczyłam je w gorzkim kakao (pralinki). Łatwizna ;-)
Placek ze śliwkami natomiast to wynik moich eksperymentów kulinarnych w zakresie protokołu autoimmunologicznego, na którym jestem razem ze Starszą Córką. Ale o tym kiedy indziej, może...
Chciałabym mieć Hermionowy zmieniacz czasu, Ha!
Placek nie zawiera cukru, słodycz zawdzięcza bananom i mące kasztanowej.
Paleoplacek ze śliwkami i galaretką z rokitnika:
(proporcje na kwadratową blaszkę do brownie)
8 łyżek mąki kasztanowej
4 łyżki mąki kokosowej
2 łyżki mąki z maranty trzcinowej (lub innej skrobii, np. ziemniaczanej)
3 banany
70 ml oleju kokosowego, roztopionego
1/2 łyżeczki startego świeżego imbiru
1 łyżeczka sody oczyszczonej
dwie garście śliwek wydrylowanych, przekrojonych na pół
galaretka z rokitnika:
pół szklanki owoców rokitnika
szklanka wody
2 płaskie łyżeczki agaru
miód do smaku, ja dałam dwie łyżki.
Mąki mieszamy razem z sodą, banany miksujemy z olejem kokosowym i następnie łączymy wszystkie składniki ze sobą. Powstanie kleiste ciasto - przekładamy je na wyłożoną papierem do pieczenia blaszkę, wyrównujemy i układamy na nim śliwki.
Pieczemy w 170st. C przez 45 minut, lub do suchego patyczka.
Wyciągamy z piekarnika i studzimy w blaszce.
Rokitnik zalewamy wodą i doprowadzamy do wrzenia, miksujemy blenderem i przecieramy przez sitko bardzo dokładnie. Następnie znów doprowadzamy do wrzenia, dodajemy agar, mieszamy energicznie aż cały się rozpuści i nie będzie grudek. Ściągamy masę z palnika i czekamy aż ostygnie na tyle, że jeszcze będzie płynna, ale już nie gorąca (tu trzeba uważać bo agar dość szybko się ścina). Dodajemy miód, mieszamy dokładnie i wylewamy placek. Całość wkładamy do lodówki gdy w pełni wystygnie. Po jakiejś godzinie powinno być gotowe do krojenia.
Smacznego!
Zdjęcia dzięki uprzejmości Michała Nowika
Tutaj najlepiej widać paleoplacek, pierwszy z lewej ;-)
Starsza Córka personalizuje mój kubek na kawę :)
Dream Team tylko z brikolą!
Wszystko wygląda tak smakowicie, że aż ślinka cieknie
OdpowiedzUsuńCzarodziejko, się żeby poza smakowaniem też wyglądało 😉 z tym nie zawsze jest mi łatwo 😃
UsuńPlacek był pyszny, potwierdzam! Chcę jeszcze!
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to czytać 😊
Usuń