Święta minęły, rok 2016 już się porządnie rozpoczął a na blogu cisza jak makiem zasiał. Moja kulinarna twórczość gdzieś sobie poszła. Do kuchni wchodzę z ogromną niechęcią i jakoś nie mogę znaleźć w gotowaniu tej samej radochy co kiedyś... Za dużo kombinowania. Za mało składników. Znudzone dania...
I mimo, że na Protokole Autoimmunologicznym czekolada jest zakazana ostatnio zaszalałyśmy. Po czterech miesiącach ścisłej diety, powoli rozszerzanej o orzechy i pestki Starsza Córka nie ma problemu ze wstawaniem rano i generalnie funkcjonuje prawie normalnie. Jeszcze zdarza się że szybko się męczy, długie spacery jeszcze nie są akceptowalne... Obrzęki jeszcze są. Czasem mniejsze, czasem większe... I szczerze powiem, że dawałam jej tę czekoladę trochę z duszą na ramieniu, ale przeszła ;-) nie zanotowałyśmy pogorszenia samopoczucia, ani jednego poranka ze sztywnościami, więc do przodu.
Miało być brownie w pierwszym zamyśle. Jednak zestawienie składników zdecydowanie nie nadawało się do piekarnika, więc poszło to wszystko w foremce na mroźny balkon i wyszło takie cuś.
Paleoblok czekoladowy:
2 gorzkie czekolady 70%
3 duże łyżki oleju kokosowego
1 łyżka tapioki
100 g mąki migdałowej/zmielonych migdałów
100 g zmielonych orzechów laskowych
2 łyżeczki cukru kokosowego (może być trzcinowy)
Czekoladę rozpuszczamy w rondelku z olejem i cukrem kokosowym. Do roztopionej, lekko przestygniętej masy dodajemy tapiokę, orzechy i migdały. Wlewamy do foremki i gdy już całkiem wystygnie wstawiamy do lodówki i czekamy aż stężeje (niepełna godzina). Następnie kroimy w kwadraty i zjadamy. Przechowujemy w lodówce.
Następnym razem dodam jeszcze trochę suszonej żurawiny.
Przedstawiam Wam, równie czekoladowego, noworocznego misia!
Love! I czeko i misio!
OdpowiedzUsuńCudowna konsystencja, koniecznie muszę wypróbować ten przepis :)
OdpowiedzUsuńciekawa jestem rezultatu :)
Usuń