czwartek, 28 lutego 2013

Dyniowy gulasz z cieciorką.

Dla tych którzy we wtorek słuchali w Radio Opole, a chcieliby również i przeczytać :)

Zawsze kiedy 'czuję się niewyraźnie' mam ochotę na kanapkę z grubymi plastrami surowej cebuli.
Mogłabym ich wtedy zjeść cały stos! Albo takich z czosnkiem.
Nauczyłam się ufać swojemu organizmowi i spełniam takie zachcianki w trymiga ;-)

Ale nie o tym dzisiaj miałam.
O gulaszu z dyni.
Pokochałam dynię dopiero jesienią zeszłego roku. Nigdy wcześniej nie próbowałam jej miąższu, ani żadnego przyrządzonego z niego dania. Wcześniej istniały tylko pestki.
Dlaczego właśnie teraz? Bo Młodsza Córka weszła w etap rozszerzania diety właśnie w sezonie dyniowym. Zjadała pieczoną garściami, a ja razem z nią :).
I w szoku wielkim byłam jak po paru dniach poprawił mi się metabolizm! Usiadłam więc przed komputerem i zaczęłam czytać o właściwościach dyni. Z każdym kolejnym zdaniem szerzej otwierały mi się oczy, a po lekturze, nie odmówiłam już żadnej propozycji obdarowania mnie tym warzywem, ba! zaczęłam pasjami ją kupować i przerabiać, żeby mieć na później :)
Przyrządzałam z nich placki, keksy, zupy, gulasze, dżemy, próbowałam nawet zrobić kopytka dyniowe - ale ta próba okazała się kompletną klapą... Wypróbowałam różnych odmian i już wiem, że moje dwie ulubione dynie to hokkaido - mała i czerwona oraz piżmowa - podłużna, w kształcie przypominająca gruszkę z bardzo małym gniazdem nasiennym.

Dynia jest warzywem bardzo bogatym w witaminy - im bardziej intensywny kolor miąższu, tym więcej ma w sobie wartości. Zawiera mnóstwo składników mineralnych i jest bardzo bogata w białko. Świetna sprawa dla biegaczy!
Jak już wspomniałam, z własnego doświadczenia wiem że poprawia metabolizm, a w dodatku świetnie wpływa na cerę - nawadnia ją, poprawia koloryt i zapobiega starzeniu (polecam maseczkę z dyniowej papki ;) ). Dzięki dużej ilości beta-karotenu, który w organizmie przekształca się w wit. A dba o nasz wzrok. I, co bardzo ważne w przypadku Maluchów, zapobiega krzywicy, więc z powodzeniem może zastąpić marchewkę przy pierwszych próbach karmienia dziecka pokarmami stałymi.
Jest lekkostrawna, odkwasza organizm, co moim zdaniem jest kolejnym przejawem mądrości 'matki natury'. Kiedy najlepiej odkwasić organizm, oczyścić go i dzięki temu wzmocnić immunologicznie jeśli nie jesienią?

Wiem, wiem, że nie sezon teraz na dynie. Powinnam napisać o tym jesienią! Ale jesienią Pierwsze primo! jeszcze nie istniało :) nie było go nawet w planach ;)
A post o dyniowym gulaszu dlatego, że przygotowałam go jakiś czas temu dla Pani Justyny, która jest autorką audycji Mama na obcasach :)

Żeby danie było bardziej białkowe, specjalnie dla Męża Biegacza dodałam do gulaszu ugotowaną dzień wcześniej cieciorkę oraz fasolkę szparagową.

Dyniowy gulasz z cieciorką:
1 dynia hokkaido
2 marchewki
1 szklanka fasolki szparagowej (moja była z mrożonki)
1 szklanka ugotowanej cieciorki
1 duża cebula
2 łyżki oleju rzepakowego
1/2 łyżeczki curry
sól, pieprz ziołowy do smaku

Warzywa dokładnie myjemy.

Cebulę kroimy w piórka, marchew w słupki i dusimy razem na oleju aż cebula się zeszkli a marchew nieco zmięknie. Dorzucamy fasolkę, dolewamy odrobinę wody i dusimy na małym ogniu.
W tym czasie pozbywamy dynię gniazda nasiennego i kroimy ją w kostkę (skórki nie obieramy!). Dorzucamy ją do duszących się warzyw kiedy fasolka będzie już w połowie gotowa. Czekamy aż dynia zmięknie zacznie się rozpadać.
I teraz jeśli wolimy warzywa bardziej jędrne a dynię w jako takich kawałkach, to w tym momencie przyprawiamy i kończymy gotowanie. Jeśli zaś wolimy jeśli warzywa rozpływają się w ustach a dynia całkiem się rozpadnie, to jeszcze trochę czekamy co chwilę mieszając. Dynia rozpadając się utworzy gęsty sos, o wspaniałej aksamitnej konsystencji! Nic absolutnie nie trzeba więcej zrobić żeby był idealny :)
Dla Malucha BLW odkładamy część gulaszu po dodaniu przypraw, ale przed posoleniem!
Cieciorkę można podawać dzieciom po 18 miesiącu życia, więc tę dodajemy na samym końcu pozwalając jej jedynie osiągnąć temperaturę potrawy.
Można posypać prażonym słonecznikiem, albo sezamem :) Podawać z makaronem, ryżem, kaszą, ziemniakami, lub zajadać solo :)
Smacznego!

wersja BLW



ten przepis bierze udział w akcji: warzywa strączkowe edycja zimowa

środa, 27 lutego 2013

Zjedz mnie! vol. 3 i 4

Jeszcze krótko, bo tyle dań sfotografowanych czeka na swoją kolejkę!

Przystawka Adama, która stała się daniem głównym - Paris mon amour
Trzy najpyszniejsze zupy ever!

Creme de potiron
krem z dyni.
Zapewne smakowała mi tak bardzo bo zrobiona z mojej ulubionej dyni piżmowej :)

- 450 g dyni piżmowej (ok. 800 g całej dyni)
- 3 ząbki czosnku
- 2 żółte cebule
- 3 marchewki
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- 1 l bulionu drobiowego
- 200 ml dobrego białego wina
- kiełbasa fuet
- sól i pieprz, chili
przygotowanie:
Pokrój dynię, cebulę, marchew i czosnek, a następnie połóż wszystkie składniki na blasze do pieczenia z wyższym kantem i wymieszaj z oliwą. Piecz warzywa w piekarniku w temperaturze 225 stopni przez ok 20 minut, aż delikatnie się zrumienią. Zagotuj bulion z kurczaka z winem. Zmiksuj z nim pieczone warzywa, dopraw solą, pieprzem i sproszkowanym chili. Podawaj zupę z pokrojoną kiełbasą „fuet“


Creme de petits pois
krem z zielonego groszku, równie pyszny chociaż autor usilnie próbował nas przekonać że 'nie wyszło' ;)
Przepis u Adama


Oraz niezwykle aromatyczny Creme de fromage - serowy krem z nutką gałki muszkatołowej :) MNIAM!
 1 litr śmietanki 30%
- 300 g sera Gruyere
- 1 łyżeczka startej gałki muszkatołowej
- sól i pieprz
przygotowanie:
Zagotuj śmietankę. Dodaj starty ser i dopraw gałką muszkatołową, solą i pieprzem. Tak przygotowany krem możesz podać z grzankami.


Naprawdę cieszę się że tam byłam, próbowałam takich przysmaków i dowiedziałam się jak przygotować je w domu. Krem z dyni zrobię niebawem, upieczoną pulpę dyniową mam jeszcze w zamrażalniku! :)

A teraz - wisienka na torcie - deser.
Niestety lampa przestała współpracować z aparatem i swoich zdjęć już nie mam. Ale nic to - mąż Karoliny, która przygotowała boskie pralinki i trufle, jest fotografem i pokażę Wam jak udokumentował tę część spotkania ;)

fot. Arkadiusz Kornacki
Przepisy na trufle i pralinki u Karoliny tu i tu.
Natomiast gruszki i banany w czekoladowej zalewie przygotowała Aurora:

Szklanka mleka
¾ szklanki śmietany 30%
2 jaja
2 duże łyżki mąki
2 tabliczki czekolady
Łyżka cukru
Pół kostki masła
Przyprawy do smaku – chilli do bananów, kardamon do gruszek

Tabliczki roztopić w gorącym mleku, pilnując by się nie przypaliło. Lekko ostudzić. Śmietanę wymieszać z jajami, mąką i rozpuszczoną czekoladą. Uwaga – mąkę przesiewać, cały czas mieszając masę. Naczynie żaroodporne wysmarować masłem. Wyłożyć wybranymi owocami, posypać cukrem. Zalać czekoladową masą. Piec w temp. 180 stopni ok.25-30 minut.
W jednym naczyniu były gruszki przekrojone na pół i przyprawione świeżo roztartym kardamonem, w drugim naczyniu były obrane banany i przekrojone wzdłuż na pół.


fot. Arkadiusz Kornacki

fot. Arkadiusz Kornacki

fot. Arkadiusz Kornacki
Dziękuję Wam wszyscy za niesamowite spotkanie! Dobre jedzenie smakuje jeszcze bardziej wśród twórczych i otwartych ludzi! 
Dziękuję Akademii Czasu Wolnego, za gościnność i umożliwienie blogosferze opolskiej delektowania się swoim towarzystwem :)
Dziękuję też Prymatowi, za to że każdy z nas mógł sam komponować smaki na swoim talerzu!

Przepisy cytowane za autorami.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Roczek.

Pierwsze primo! się ogarnia po imprezie...

- Starsza Córko ile lat ma teraz twoja siostra?
- JEDEN!!!! ;)

Czas tak nam się zorganizował że dzień przed imprezą nie miałam kiedy gotować. O pieczeniu nie mówiąc...
Ale się udało.

Bistro mamo! bardzo, bardzo dziękujemy za piękny i pyszny tort!!!
I to bez jaj! ;)
Mąż wszystkim opowiadał, że jeszcze bez cukru i mąki ;-) ale on się nie zna.

Haniu! i za obłędnie aksamitny sernik!!! Też dziękujemy!!!



Taaaki dobry!
Mimo zaskoczenia smakiem, którego Córka nie znała, bo to pierwsza taka słodka przekąska w jej życiu, zjadła spory kawałek :)

PIĘKNEGO ŻYCIA KOCHANE SŁONECZKO!!!

środa, 20 lutego 2013

Zjedz mnie! vol.2

Dzisiaj nieziemsko pyszne, smaczne, zaskakujące i zdecydowanie niezdrowe danie główne ;), które w zawirowaniu stało się przystawką podczas walentynkowych warsztatów kulinarnych Opolskiej Blogosfery:
Miłosny trójkąt bistro mamy 

Pierwsze primo! musi o tym napisać! Że świeżych truskawek nie jemy zimą! Rukola i wszelkie sałaty świeże teraz nie mają prawa tak wyglądać jak wyglądają, po transporcie z odległych Włoch czy innej Francji! Do łososia też można by się przyczepić, ale nie zrobię tego, bo jednak kwasy omega 3...
Ale w tym przypadku NIE MA TO ABSOLUTNIE ZNACZENIA.

Powiem Wam dlaczego :)
1. Jeśli nadarza się okazja, kiedy chcemy na kimś wywrzeć wrażenie - można zrobić wyjątek. Miłosny trójkąt powala wyglądem i wprawia w miłosny nastrój dzięki truskawkom.
2. Dodaje odrobiny pikanterii dzięki zdecydowanym smakom rukoli i kremu balsamicznego.
3. Wzmacnia układ krwionośny i nerwowy dzięki nienasyconym kwasom tłuszczowym omega 3, dopowiedzcie sobie sami w czym to się może przydać podczas ew. po randce ;)

Ja szczerze powiedziawszy pierwszy raz jadłam te składniki w powyższym zestawieniu.
Truskawki - LUBIĘ (ale wiecie jakie, takie w sezonie)
Łosoś - lubię
Rukola - też lubię
Ale tak razem? Chciałam trochę pokręcić nosem, ale urzeczona wyglądem, nie potrafiłam ;)
Spróbowałam.
I przepadłam (nawet truskawki smakowały jak truskawki! Bistro mamo, ja Ty to zrobiłaś???)





Miłosny trójkąt najlepiej smakuje podany z ciepłymi grzankami z masłem, bez czosnku ;)

wtorek, 19 lutego 2013

Zjedz mnie! vol. 1

Opole blogerami stoi.
Matematyk ze mnie żaden ale bardzo się nie pomylę jeśli powiem, że w więcej niż pięćdziesięciu procentach stoi blogami kulinarnymi ;)
Stąd też blogerzy zdecydowali że kolejne spotkanie będzie o jedzeniu. Luty zaś nastraja romantycznie, więc Aurora Czekoladowa wymyśliła warsztaty na których zgłębimy tajniki kuchni miłosnej.
A jak!

Aurora zwykła wymyślać i inicjować wiele wartościowych wydarzeń, więc bez wahania, czym prędzej dołączyło do grupy i Pierwsze primo! 
Bo tym razem było to wydarzenie exlusive, z limitowanymi wejściówkami ;)
Menu zaś przyprawiało o zawrót głowy!
Drinki na zaostrzenie apetytu serwowała Delimamma
O przystawki zadbał Adam Czapski.
Danie główne skomponowała bistro mama.
Deser wyczarowały Aurora i Karolina
Jednak najważniejszy przepis powstał w wyniku wspólnej twórczej pracy zgromadzenia opolskich blogerów ;)

Przepis na miłość:

Czekolada
Uśmiech
Zaufanie
Chili
Malina
Ogień
Pożądanie
Czas
Namiętny sex
Uwodzenie
Przyjaźń
Wytrwałość
Wędzony łosoś
Pewność, która przynosi już tylko to, co najlepsze 
Wyrozumiałość i zrozumienie
Krzyś (czyli ten jedyny) 
Składniki dobieramy każdego dnia na nowo, wykazując się pomysłowością, odpowiadając na aktualne zapotrzebowania w związku ;)


Jeszcze dziś, specjalnie dla Was, choć powieki ciężkie, drinki Delimammy!!!

Koktajl "Bierz mnie" :
50 ml Spritzer'a (do kupienia w Lidlu - rewelacja) ale można użyć półsłodkiego wina musującego
65 ml soku z czarnych porzeczek
40 ml nektaru bananowego ;)
20 ml syropu malinowego
6 łyżek lekko zmrożonych malin

Wszystko miksujemy w blenderze i podajemy w udekorowanym kieliszku :)

Shot "Orgazmus":
likier typu baileys
likier ajerkoniak
sos czekoladowy

Do kieliszka najpierw wlewamy ajerkoniak (bo cięższy) potem powolutku baileys a na koniec finisz z sosem czekoladowym. 





niedziela, 17 lutego 2013

Opolskich Blogerów przepis na miłość.

Opolska Blogosfera feat. Akadamia Czasu Wolnego
mają zaszczyt przedstawić:


Zmysłowo, pikantnie i czekoladowo...
Owocem tego spotkania jest jedyny w swoim rodzaju, w 100% skuteczny i autorski przepis na miłość!
Tego po prostu nie można przegapić!


...
w rolach głównych wystąpili:
&


Ponadto wystąpili:

Relacja ze spotkania, jego owoce oraz zdjęcia wg Pierwszeprimo!
COMING SOON.



*blogerski debiut niebawem.
Autorką grafiki jest Aga Urbanek.

piątek, 15 lutego 2013

Lubię wczorajsze ziemniaki


Za to że można z nich zrobić super szybki, pyszny, obiad :) ZAPIEKANKĘ!
I przy okazji w ramach akcji 'nie marnuję' wykorzystać trochę resztek których za mało na samodzielną potrawę. Więc dzisiaj przepis 'na oko' :)
Żeby było bardziej wartościowo, czyt. z większą ilością składników mineralnych, polecam dodać do zapiekanki ulubione nasiona :)


Zapiekanka z wczorajszych ziemniaków z pieczarkami, wędzonym schabem, słonecznikiem i sezamem.

6 ugotowanych ziemniaków
2 garści pieczarek
1 cebula
4-5 plastrów surowego wędzonego schabu* (bądź innego ulubionego mięsa, ew. jakiegoś innego dodatku)
2 łyżki stołowe sezamu
4 łyżki prażonego słonecznika**
pół małego kubka śmietany kremówki, bądź 18%.
szczypta gałki muszkatołowej
szczypta pieprzu ziołowego
sól do smaku
oliwa z oliwek

Ziemniaki pokroić w dużą kostkę.
Pieczarki pokroić tak jak lubimy, cebulę w kostkę i dusić razem na łyżce oliwy aż cebula się zeszkli a pieczarki zmiękną i puszczą sok. Wtedy wlać śmietanę wymieszaną z przyprawami, wsypać słonecznik i dusić razem jeszcze przez 5 minut, czasem mieszając.
Naczynie żaroodporne posmarować oliwą, na spodzie ułożyć ziemniaki a na nich równomiernie rozprowadzić zawartość patelni, posypać sezamem.
Piec ok. 20 minut w temp. 180st. C.
Smacznego!



* mamy to szczęście, że mamy dostęp do 'swojskich' wędlin.
** słonecznik uprażyć najłatwiej na suchej patelni, wciąż mieszając drewnianą łyżką do momentu aż się lekko zacznie rumienić. Przypalony jest gorzki, więc trzeba uważać.

czwartek, 14 lutego 2013

Świeżo Zakochanej!

Albo ta moja córka ma nosa, albo ta Aurora takie szczęście :-)
No chyba tak po prostu miało być i już.






GRATULUJĘ, odbiór osobisty! ;-)

Tea for Two REPEAT

Ponieważ do dziś Pani, która wygrała mini serwis do herbaty dla zakochanych, nie zgłosiła się po niego, ogłaszam powtórne losowanie, spośród osób które zgłosiły się do konkursu!

Może to właśnie ten dzień ma przynieść tym pięknym filiżankom i czajniczkowi nowych właścicieli ;)


Wyniki losowania po południu, teraz zmykam na zakupy. 
Czuwajcie ;)

wtorek, 12 lutego 2013

Orkiszowe bułeczki jogurtowe

Na romantyczne śniadanie :)
Wprawdzie Walentynki w czwartek i nie wszystkim dane będzie zjeść śniadanie w łóżku, ale zawsze można zabrać ze sobą takie bułeczki do pracy/na uczelnię.
Są bardzo łatwe w wykonaniu, ciasto można wymieszać w blenderze, nie trzeba czekać aż urośnie. Taka leniwa wersja :) 
W stu procentach z mąki razowej. Ja użyłam orkiszowej. Dlatego że orkisz, ma łatwo przyswajalny gluten - dzięki czemu świetnie nadaje się dla Malucha (w końcu walentynkowe śniadanie zjem sama z córkami...). Jest bardziej energetyczny - zawiera więcej białka niż zwykła pszenica, daje więc więcej sił, które można spożytkować w dowolny sposób ;)

Bułeczki są słodkie, można dodać do nich żurawinę. Zjadamy z ulubionymi powidłami domowymi np. z dyni i pomarańczy :)


Orkiszowe bułeczki jogurtowe*:
250 g mąki orkiszowej
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
50 g masła
1 łyżka cukru muscavado
150g jogurtu naturalnego
mała garść żurawiny suszonej
mleko do posmarowania
ziarna białego i czarnego sezamu oraz mak do posypania.

Mąkę, sól i proszek do pieczenia wymieszać dokładnie w blenderze, dodać masło i zmiksować aż powstaną grudki przypominające okruchy chleba. Dodać cukier i jogurt - miksować aż powstanie miękkie ciasto.
Przełożyć ciasto na posypany mąką blat i rozwałkować na grubość ok. 2cm. Wycinać serduszka foremką do ciastek i układać je w 3cm odstępach na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Posmarować mlekiem i posypać nasionami.
Piec w temp. 220st. przez 12-15 minut.



* przepis z The Sainsbury Book of Wholefood Cooking, Carole Handslip (znalazłam kiedyś w lumpeksie za parę groszy ;) zawsze najpierw zaglądam czy nie ma jakichś książek).

niedziela, 10 lutego 2013

Orkiszowy Chlebek Watykański

Ten łańcuszkowy ;)
Kiedyś dawno, kiedy lat jeszcze miałam naście, jeden taki zmarnowałam.
Dostałam ciasto, schowałam do szafki i zapomniałam. Aż wylazło z miseczki... Posprzątałam, wyrzuciłam, poszłam do liceum, potem na studia, wyszłam za mąż, urodziłam dwie córki...
I wróciło... Tym razem bardziej pilnowałam. No mniej więcej ;)

Przepisów na to ciasto jest kilka. Generalnie chodzi o to, żeby otrzymany zaczyn dokarmiać przez tydzień w określony sposób, a potem podzielić, jedną część zostawić sobie i upiec, a resztę podać dalej.
Robiłam je tak samo jak bistromama.
W sumie nie miałam w planach pisać o nim tutaj. Ale dzięki zbiegowi okoliczności wyszła mi całkiem zdrowa wersja i to wcale nie zamierzenie. Skończył mi się zwykły cukier i mąka pszenna. :)
I wyszło to:


Orkiszowy chlebek watykański
Otrzymany zaczyn przełożyć do plastikowej, szklanej bądź porcelanowej miski. 
I postępować wg schematu:
dzień 1. dodać 250g cukru (nie mieszać)
dzien 2. dodać 250 ml mleka (nie mieszać)
dzień 3. dodać 250g mąki (nie mieszać)
dzień 4. zamieszać rano, w południe i wieczorem drewnianą łyżką
dzień 5. dodać 250g cukru (dodałam ok. 100g trzcinowego)
dzień 6. zamieszać, podzielić na 4 części, z czego trzy należy rozdać w ciągu dwóch dni.
dzień 7. do swojej części dodać:
- 250 g mąki (dałam orkiszową)
- 15 g proszku do pieczenia (wychodzą trzy kopiaste łyżeczki, dałam półtorej)
- 8 g cukru waniliowego (nie miałam więc pominęłam)
można dodać również:
- ulubione bakalie, np. zmielone/posiekane orzechy, rodzynki, żurawinę, daktyle etc.
- dwa jabłka starte na tarce
- posiekaną czekoladę.

Powoli wymieszać składniki DREWNIANĄ łyżką, na końcu wmieszać dodatki. Piec w keksówce ok. 45 minut, w 180st. 
Ja przez swoją gapowatość upiekłam ciasto szóstego dnia. Nic się nie stało że nie poczekało ;) Mniejsza ilość proszku do pieczenia wystarczyła, ale przez mąkę orkiszową było bardzo razowe w smaku. Mimo to, smaczne, lekko orzechowe dzięki zmielonym orzechom laskowym. Dodałam też żurawinę i rodzynki, bo bardzo je lubimy. 
Z wierzchu posypałam słonecznikiem - jak chlebek, to niech wygląda, jak chlebek ;-) 
Najlepszy z rumiankowo-malinową herbatą.





And the 'TEA FOR TWO' goes to...








Panią Karolinę Leśniak proszę o maila z adresem :)


piątek, 8 lutego 2013

Komu, komu?

Zobaczcie co ostatnio znalazłam na klunkrach*!
Za całe kilka złotych :)
I chętnie oddam, w chcące, dobre ręce - myślałam nad jakimś konkursem i nic oryginalnego nie wymyśliłam. Dlatego zrobię zwykłe losowanie przy pomocy Starszej Córki :)
No to komu, komu?!!!




Listę chętnych na dzbanuszek i filiżanki zamknę w niedzielę i wtedy też zrobię losowanie, żeby w poniedziałek wysłać priorytetem :) Może Poczta Polska nie zawiedzie i do Walentynek dotrze :)

*uwielbiam pchle targi, sklepy z klunkrami zza granicy, się niedługo pochwalę co jeszcze nabyłam za grosze ;)

środa, 6 lutego 2013

Jedz i biegaj: Naleśniki truskawkowe z ośmiu ziaren.

Jutro tłusty czwartek. Wypadałoby włączyć się do wszechblogowokulinarnej akcji pt. 'Pączki i faworki'.
Ale Pierwsze primo! się wyłamuje, poniekąd ;)
Pączki zje, ale nie usmaży, bo nie umie. Próbowało nie raz, ale albo wyszły zakalce, albo płaskie opadłe nie-wiadomo-co.
:)
W naleśnikach też nie jestem prymusem, ale jest coraz lepiej. Próbuję i uczę się bo Mąż i Córki bardzo je lubią. Więc dzisiaj będą pancakes. Ale inaczej. Wg Scotta Jurek'a.
Szczerze mówiąc nie wszystkie przepisy z jego książki są do odtworzenia u nas bez modyfikacji, a może są tylko ja nie wiem jak dotrzeć do produktów - bo niekoniecznie jestem przekonana do kupowania jedzenia przez Internet.
W każdym razie pancakes z ośmiu ziaren, bez jaj da się zrobić. Wystarczy mieć zamiłowanie do monitorowania stoisk ze zdrową żywnością w sklepach w swojej okolicy :) serio.
Wszystkie składniki których użyłam kupiłam w promieniu jednego kilometra od własnego domu. W okolicznym PSS Społem (tak jeszcze istnieją!) i w Polo Markecie. W tych sklepach kupuję głównie mąki, siemię lniane, ekspandowany amarantus, płatki owsiane, orkiszowe etc.

Jeśli trudno będzie Wam znaleźć którąś z mąk z przepisu, zmiksujcie po prostu w blenderze wybrane ziarna czy to w postaci kaszy, czy płatków.
Rolę spoiwa odgrywa w nich zmielone siemię lniane.


Dla biegacza takie naleśniki są kapitalną dawką węglowodanów i białka, świetnie nadają się do posilenia przed jak i podczas treningu.
W smaku są inne, niż tradycyjne pancakes, trochę zaskakujące - to do przewidzenia ze względu na różnorodność składników... Ale są smaczne, nie są cieżkie, tak jak się tego spodziewałam, nawet ze zmniejszoną ilością proszku do pieczenia. Szczerze polecam, bo to zdrowsza, bardziej odżywcza alternatywa ;)

Naleśniki truskawkowe z ośmiu ziaren
1/4 szklanki mąki orkiszowej
1/4 szklanki mąki gryczanej
1/4 szklanki mąki pszennej razowej
1/4 szklanki mąki owsianej
1/4 szklanki mąki jaglanej
1/4 szklanki mąki żytniej
1/4 szklanki mąki jęczmiennej (nie miałam, zastąpiłam amarantusową)
1/4 szklanki mąki kukurydzianej
1/4 szklanki zmielonych ziaren lnu lub szałwii hiszpańskiej (dałam len)
2 łyżeczki proszku do pieczenia (dałam jedną)
1/2 łyżeczki soli morskiej
2 szklanki mleka (Scott - weganin proponuje ryżowe, ja dałam krowie)
3 łyżki oliwy z oliwek (wg mnie zbyt intensywna w smaku - dałam olej rzepakowy)
2 łyżki syropu z agawy lub klonowego (dałam 2 łyżki cukru trzcinowego, można dać też miód)
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1 1/2 szklanki pokrojonych mrożonych lub świeżych truskawek (pominęłam)
olej kokosowy do smażenia - ale może być jakikolwiek mamy w domu ;)

do podania: to z czym lubimy jeść naleśniki, u nas był miód i domowe powidła śliwkowe.


Wsypujemy wszystkie rodzaje mąki, siemię lniane, sól i proszek do pieczenia do miski, dokładnie mieszamy.
Dodajemy mleko, oliwę, syrop/cukier, wanilię, i znów dokładnie mieszamy. Następnie delikatnie należy wmieszać truskawki.
Nabieramy ciasto chochelką do zupy, tak aby zajęło 3/4 jej pojemności. 
Smażymy na niewielkiej ilości rozgrzaneg oleju aż spód naleśnika się zarumieni a na wierzchu pojawią się bąble, wtedy przewracamy naleśnik na drugą stronę i jeszcze krótko dosmażamy :)


Ps. policzyłam ile mi wyszło naleśników z tej porcji ale już zapomniałam :) w każdym razie najedliśmy się wszyscy :)